DATA: | KATEGORIA: rodzicielstwo | TAGI:

Znasz to z autopsji

Zacznijmy od pewnej historii – możliwe, że jako rodzic, dobrze znasz podobną sytuację:

Wstajesz rano, jak zwykle. Zaspana ogarniasz siebie i dziecko. Jesteś w pośpiechu, bo jak zwykle budzik musiał zadzwonić minimum trzy razy, żeby udało mu się Ciebie obudzić po niezbyt dobrze przespanej nocy. Kanapki do szkoły spakowane, wszyscy umyci i ubrani, jeszcze tylko pamiętaj o pendrivie z prezentacją do pracy… portfel, klucze, telefon, laptop – spakowane. Zostało jeszcze 15 minut na śniadanie (w Twoim przypadku raczej przekąskę na stojąco) i szybką kawę, o której zapomniałaś po wstaniu i zdążyła wystygnąć.

W tej chwili twój kilkulatek oznajmia, że nie zje niczego z tego, co wyłożyłaś na stół – ogórków i pomidorów nie lubi, twarożek niedobry. Wchodzi w grę właściwie tylko kanapka z Nutellą albo opakowanie żelków. Wasze spojrzenia się spotykają a w głowie już uruchamia się szybka kalkulacja. Jeśli odmówisz, zaczną się negocjacje, na które nie masz czasu, ostatecznie dziecko wyjdzie do szkoły bez śniadania, z krzykiem i płaczem lub najedzone słodkim kremem z toną cukru. Żadne z tych wyjść nie jest dobre, więc próbujesz stawiać granice, ale czujesz, jakie to frustrujące i czasochłonne. Być może zaczynasz myśleć, czy na pewno to wszystko jest potrzebne? Czy to śniadanie jest aż takie ważne? Dlaczego nie zje tego, co leży na stole?

Trudno jest powiedzieć “nie”

W takich momentach jak ten, mimowolnie przez myśl może przewinąć się nam wiele rzeczy. Co się stanie, jeśli tym razem ustąpię? Jak powstrzymać eskalację awantury, na którą teraz nie mam teraz czasu? Ile minut zostało mi do wyjścia? Czy plama po tej kawie się spierze? Zawsze na wszystko muszę się zgadzać? Może on naprawdę bardzo potrzebuje tej czekolady, żeby się uspokoić i poczuć lepiej? Co, jeśli będę złą mamą, odmawiając maluchowi prostych przyjemności? Skoro dziecko płacze i krzyczy, to może powinnam zrobić, co chce, żeby go pocieszyć? Ale co, jeśli od teraz będzie codziennie jeść czekoladę? Poza tym, która godzina?!

Śniadania i granice – ważne sprawy

To normalne, że dzieci testują granice stawiane przez dorosłych i “negocjują” za pomocą płaczu, buntu, sprzeciwu czy nieposłuszeństwa. Nie chodzi tu nawet o zbuntowaną młodzież, ale o młodsze dzieci. Mniej lub bardziej świadomie sprawdzają one, na co i kiedy dorosły wyrazi zgodę, a przeciwko czemu zaprotestuje, sprawdzają też konsekwencje różnych działań.

Występowanie w domu norm i zasad jest ważne, ponieważ pomimo frustracji dają one dziecku poczucie, że rodzic bądź opiekun jest postacią stałą i przewidywalną. To pomaga uporządkować chaotyczną i niezrozumiałą rzeczywistość, w której się obraca – daje poczucie spójności, ładu i bezpieczeństwa.

Granice stanowią także punkt odniesienia – dziecko mimowolnie szuka w otoczeniu sygnałów mówiących o tym, co przynosi akceptację i aprobatę. Co jest dopuszczalne, a co przynosi negatywną reakcję lub przeciwnie – co przynosi uśmiech i docenienie ze strony rodziców. Wśród niestałych i sprzecznych komunikatów łatwo byłoby z kolei poczucie nieprzewidywalności i wynikającego z niej niepokoju. Jasne granice uspokajają i stwarzają przestrzeń do tego, by bez nadmiernego lęku testować i eksplorować relacje z najbliższymi i otaczający świat.

Stałość i przewidywalność

Z tego wynika, że granice pełnią swoją rolę, gdy są względnie stałe. Jeśli są zmienne, gdy rodzic w przeszłości zachował się inaczej, na przykład wcześniej pozwalał na zjedzenie większej ilości słodyczy, dziecko nauczy się, że można je forsować, aby powtórzyć to, co było (granica wcześniej postawiona była dalej – czemu teraz stoi tutaj?).

W nadmiernie zmiennych okolicznościach emocje związane z sytuacją, w której dziecko nie dostanie tego, czego chce i odczuwany zawód będą jeszcze większe niż w sytuacji, w której nie spodziewałoby się uległości rodzica. Dziecko nie rozumie, skąd wynika zmiana – jeśli ostatnim razem się udało, dlaczego tym razem miałoby się nie udać? Może więc próbować negocjować na wszystkie sposoby, aby uzyskać to, co już raz okazało się możliwe.

Właśnie z tego powodu znaczenie w stawianiu granic ma przewidywalność, powtarzalność i konsekwencja. Jeśli zasady i normy panujące w domu zbyt często zmieniają się, dziecko z wysokim prawdopodobieństwem będzie czuło się zagubione i wiele bardziej sfrustrowane – to natomiast przyczynić się może do wzrostu irytacji rodzica i zwrotnie – do nawarstwiania się trudnych emocji w kontakcie rodzic – dziecko.

Kiedy mogę zostawić dziecku swobodę?

Celowo wcześniej zostało użyte sformułowanie “względnie stałe” granice – ponieważ mogą się one zmieniać i bywać elastyczne. Tego przecież wymaga zmienność rzeczywistości i zmiany zachodzące w dziecku czy rodzinie.

Z pewnością inne zasady będą wyznaczone przez większość rodziców wobec “szalejącego” czterolatka (np. nie bawimy się elektrycznością) i wobec dziesięciolatka (możesz używać urządzeń na pewnych zasadach).

Ważne jest też, aby granice były wyznaczane tam, gdzie rzeczywiście jest to potrzebne, a nie wszędzie, w sposób ograniczający możliwości dziecka do eksplorowania świata i rozwijania własnej autonomii.

Warto zadać sobie pytanie – jakie granice są potrzebne? Które z nich muszę postawić, by ochronić siebie jako rodzica? Jakie zasady pomogą nauczyć dziecko, że inni również mają potrzeby oraz że pewne czynności służą unikaniu zagrożeń, szkód, niepotrzebnego cierpienia i są dla niego dobre?  

Przykładem tego typu dylematów może być prozaiczna sprawa, taka jak codzienne ubieranie.

Z obiektywnego punktu widzenia, nic niebezpiecznego ani poważnie szkodliwego prawdopodobnie nie stałoby się, gdyby dziecko samo wybrało dla siebie ubrania do szkoły czy przedszkola (obszar swobody).

Z drugiej strony, pewnie większość rodziców zareagowałaby, gdyby wybór padł na sandały i krótki rękaw w grudniu (granica własnego zdrowia i bezpieczeństwa), lub sięgnięcie po ubrania kolegi, który właśnie u niego nocował (granica innych ludzi).

 Zdrowe granice zależą od dorosłych

Warto pamiętać, że granice nie są rzeczą wrodzoną – kształtują się w trakcie życia, dojrzewania, w toku rozwoju. W relacji rodzic-dziecko to dorosły jest osobą odpowiedzialną za to, by dziecko uczyło się stawiania i respektowania ich. Wiele zależy od naszych własnych granic i tego, w jaki sposób traktujemy siebie samych i innych ludzi. Jest to obszar nie tylko funkcjonowania w relacjach, ale dotyczący w znacznej mierze naszej osobowości i funkcjonowania psychologicznego.

Granice to nie tylko zasady

Pod koniec warto zauważyć, że granice to nie tylko normy i zasady, które przyjmujemy w domu.

To nie tylko zewnętrzne, ale przede wszystkim wewnętrzne ramy, których próbujemy nauczyć dziecko. To one określają, gdzie kończę się “Ja” a gdzie zaczyna się świat innych ludzi, które potrzeby należą do nas, a które są pragnieniami i oczekiwaniami otoczenia czy też na przykład – gdzie się zaczyna, a gdzie kończy nasza odpowiedzialność, a gdzie należy ona do kogoś innego.

W tym rozumieniu granice to wszystko to, co nas określa i składa się na to, kim jesteśmy, definiuje naszą tożsamość, jednocześnie wyznaczając odrębność od innych.

Można znać własne granice, ale pozwalać innym na to, aby ich nie respektowali lub samemu nie mieć pewności, gdzie kończy się to, co własne (zasady, potrzeby, pragnienia itp.), a zaczyna to, co cudze (odpowiedzialność, oczekiwania).

Wiele osób ma trudności z wyznaczaniem i respektowaniem granic, co może przekładać się na trudności w przekazaniu tego dziecku. Warto pamiętać, że najwięcej nauczymy dziecko poprzez własne zachowanie i codzienne nawyki i przez ogólny styl naszego reagowania na różne sytuacje – nie chodzi tu tylko o słowa, ale też o klimat emocjonalny, mimikę, ton głosu i to, jak sami funkcjonujemy w dorosłym życiu.

“Dzieci nie robią tego, co im mówimy,

one robią to, co my robimy.”

Jesper Juul, “Przestrzeń dla rodziny”

Literatura:

  • Cloud H., Townsend J. (1998), Sztuka mówienia nie. Warszawa, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”.
  • Ginott H. (1998), Między rodzicami a dziećmi. Poznań, Media Rodzina of Poznań.
  • Juul J., NIE z miłości, Wydawnictwo MiND Dariusz Syska, 2011.
  • Faber A., Mazlish E., Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać. żeby dzieci do nas mówiły, Media Rodzina, 1996.

Autor: Agata Przybylska

Agata Przybylskaabsolwentka psychologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza oraz dietetyki na Akademii Wychowania Fizycznego im. E. Piaseckiego.

Główne zainteresowania:
psychologia kliniczna, psychodietetyka, psychologia osiągania celów, zaburzenia odżywiania.